W tej książce jest to wszystko, co lubię najbardziej – przygoda, Arktyka, odkrywcy, żegluga, itd… No i do tego wiadomość, że cała historia wydarzyła się na prawdę. No dobrze… może nie do końca cała. Książka opowiada historię rejsu dwóch okrętów Jej Królewskiej Mości – Terror i Erebus celem odnalezienia legendarnego Przejścia Północno-Zachodniego. Oba okręty wiozły ponad 120 członków załogi oraz jedzenia mającego wystarczyć na co najmniej pięć lat podróży. I tutaj rozpoczyna się cała przyjemność z poznawania tej historii. Znamy już tytuł książki, znamy nazwę okrętu, więc czy jeszcze coś pozostało? O tak! No bo czy samo słowo terror z czymś się nie kojarzy? No właśnie… Historia prawdziwa lecz z małym dopowiedzeniem autora. W przygody żeglarzy wkrada się prawdziwy terror w postaci tajemniczego potwora. Ale czy to właśnie ten potwór jest w tej przygodzie najgroźniejszy? ………
Książka gruba, ale wciąga i pożera czytelnika niczym występujący w niej POTWÓR.