Wyjątkowa książka. Świetny reportaż. Tym bardziej dziś, świeżo po obejrzeniu serialu „Czarnobyl”. Książka ta jest doskonałym dopełnieniem tego, co pokazano w serialu. Przedstawia nie tylko to co się wydarzyło w tzw. mikroskali, czyli w samym reaktorze i mieście: jak doszło do wybuchu, o zaniechaniach władz, co się działo w pierwszych chwilach, gdy do gaszenia pożaru skierowano strażaków. Brown pokazuje również i to, jakie były konsekwencje na całym świecie, ponieważ takie były skutki wybuchu – na skalę światową. Efekty wybuchu – zdrowotne, gospodarcze – odczuwalne są do dziś. Autorka napisała swój reportaż na podstawie tylko tego, do czego sama była w stanie dotrzeć – wyników badań, które przetrwały działania KGB, rozmów z badaczami i mieszkańcami Strefy. Odwiedziła bowiem Strefę Skażenia. Zatrucie dotarło niemal wszędzie – jeśli nie w postaci opadu radioaktywnego, to również w skażonej żywności, mięsie, skórach, itd… Informacja o 54 ofiarach jest grubo zaniżona. Zgodnie z odkryciami autorki faktyczna liczba ofiar sięgnęła 4,5 miliona! Oficjalnie nic się nie stało. Władze informowały o minimalnych dawkach promieniowania, które rzekomo nie miały żadnego wpływu na zdrowie. Mieszkańcy skażonych terenów byli traktowani jak obiekty badawcze. Nikt nie martwił się o ich zdrowie – najważniejsze była polityka. I co zaskakujące – taka działalność oficjeli była po obu stronach kurtyny – sowieci i zachodni badacze byli tutaj zgodni – nic się nie stało. Martwiono się tylko i wyłącznie o politykę.
Autorka pokazuje co dziś dzieje się z jagodami, które mimo nadal wysokiego poziomu skażenia eksportowane są do Unii Europejskiej – głównie przez Polskę.
Czarnobyl to nie wypadek, lecz przyspieszenie na wykresie skażeń, które i tak pięły się w górę w drugiej połowie XX wieku.
Zresztą – smak płynu Lugola wypitego zaraz po pochodzie pierwszomajowym – pamiętam do dziś. Fuuu!
Polecam lekturę tego reportażu oraz poprzedniej książki tej autorki – Plutopia