Obecnie mająca 102 lata Carmen Herrera jest pionierka nurtu zwanego minimalizmem abstrakcyjnym, która na sukces i sławę pracowała dosłownie całe życie.
W czasach, gdy świat sztuki ubóstwia i nieraz hojnie wynagradza młodych i nowicjuszy, ona jest przykładem innego, znacznie rzadziej spotykanego sukcesu – artystką długo niedostrzeganą przez rynek i krytyków, która nie poddała się, bo nie miała innego wyboru.
Polecam film o malarce „The 100 years show” – dostępny w j. polskim na Netflixie.
Carmen Herrera urodziła się w 1915 roku w Hawanie na Kubie jako jedno z siedmiorga dzieci. Jej mama była reporterką a ojciec pracował w gazecie jako edytor. Carmen studiowała architekturę i malarstwo. Dużo podróżowała. Mieszkała min w Paryżu, o którym mówi, że to były jej najpiękniejsze chwile w życiu. Poznała tam mnóstwo artystów, którzy wpłynęli na jej malarstwo.
Przypadek sprawił, że jej obrazy zostały pokazane w jednej z nowojorskich galerii.
Przez 60 lat nie sprzedała ani jednego obrazu. Dziś za abstrakcje Carmen Herrery trzeba zapłacić nawet 970 tys. dolarów – taką cenę w listopadzie osiągnął jej „Cerulean” („Modry”) z 1965 roku – błękitny romb z przecinającymi go czterema białymi, zwężającymi się ku środkowi pasami. Jej płótna wiszą w najważniejszych muzeach – nowojorskim Modern Art, Hirshhorn Museum w Waszyngtonie czy londyńskim Tate Modern.