Książka o mieszkalnictwie – tak krótko można o niej napisać. Ale to tylko „krótko”. To reportaż o pogoni Polaków za własnym katem.
„Słowo ?dom? odmieniane w tej książce przez wszystkie przypadki nie kojarzy się ze stabilizacją ani spokojem, a większość opowiedzianych tu historii jest tragiczna.”
Pierwsza część książki opisuje trudności z otrzymaniem, a potem z jego utrzymaniem w czasach dwudziestolecia międzywojennego. Wysokie koszty jego utrzymania powodowały, że całe rzesze ludzi musiało zasilić szeregi mieszkańców schronisk dla bezdomnych. To w części pierwszej. Druga, to czasy nam współczesne. Z jednej strony chęć posiadania własnego mieszkania a z drugiej kredyty w banku na owe M. Część o dwudziestoleciu międzywojennym brzmi jak ostrzeżenie, a te współczesne nie są wcale bardziej optymistyczne.
Sam jestem „szczęśliwym” posiadaczem kredytu w banku i będę go jeszcze spłacać „tylko” przez 26 lat! Książka ta uzmysłowiła mi dodatkowo, jakim jednak jestem szczęściarzem, który miał tak dobrą zdolność kredytową, że bank postanowił mi zaufać i rzeczony kredyt udzielić.
Szczególnie polecam tym, którzy zastanawiają się nad wzięciem kredytu w banku, ale również i dla tych co go już mają i spłacają.