Była „Annapurna” więc pora teraz na biegun. A jak biegun i do tego południowy, to koniecznie z jego pierwszym zdobywcą Roaldem Amundsenem w książce pt. „Zdobycie bieguna południowego”. Jest w niej dużo zimna, pokonywaniu siebie oraz ekstremalnych przeżyciach. Zaletą książki jest na pewno to, że napisał ją jej organizator, uczestnik oraz wreszcie ten, który osiągnął sam biegun. Uczestnicy wszystkie używane przez siebie przyrządy, ekwipunek czy sanki musieli przygotować samemu, na miejscu. Nikt przed nimi tego nie używał i wiedzy na ten temat nie było. Po przeczytaniu człowiek zastanawia się, skąd oni brali siłę, aby iść dalej poprzez wiatry i śniegi dalekiego południa.
Jedyne co wydaje mi się dziwne w tej całej opowieści, jest brak opisów jakichkolwiek konfliktów między uczestnikami. Czy podczas wyprawy trwającej prawie dwa lata i wśród kilku facetów odciętych od świata, w krańcowo ekstremalnych warunkach, nie pojawią się w pewnym momencie konflikty…?